Decydując się na dziecko i psa pamiętaj, że to sytuacja, w której masz w domu stworzenie, które wymaga czułości, uwagi, regularnego jedzenia, spacerów i wybawienia. A oprócz tego masz dziecko, które ma jeszcze więcej potrzeb! Jak się przygotować na dziecko i psa w rodzinie? A może nie ma sensu się przygotować, bo w końcu to tylko pies więc co może pójść nie tak? Jeśli planujesz dziecko, a jednocześnie myślisz o czworonogu to artykuł dla Ciebie!
Jeszcze w ciąży
Warto już w ciąży przemyśleć, jak wyobrażamy sobie wspólne życie niemowlaka i psa. W szczególności, jeśli nie masz jeszcze psa, ale się nad tym zastanawiasz, musisz wziąć pod uwagę wiele rzeczy. Przede wszystkim należy dobrze wybrać moment, w którym pies pojawi się w rodzinie. Pozostaje jeszcze pytanie: „pies ze schroniska czy z hodowli”? Oba rozwiązania mają plusy i minusy. Adoptując psa ze schroniska bezsprzecznie spełnisz dobry uczynek. Musisz jednak wiedzieć, że wiele psów ze schroniska ma nieznaną historię lub jest po przejściach. Mogą okazać się wymagające lub nieprzystosowane do dzieci. Gdy zdecydujesz się na psa z hodowli (nie pseudohodowli!) zmniejszasz ryzyko tych problemów. Co więcej, możesz podjąć świadomą decyzję o rasie psa, a pewne rasy uważane są za bardziej rodzinne i opiekuńcze niż inne.
Nowy pies, zwłaszcza szczeniak, wymaga sporo uwagi na początku, jeśli chcemy, by był dobrze ułożony. Dlatego trudno mi sobie wyobrazić przygarniecie szczeniaka przy noworodku. Sheldon trafił do nas na początku ciąży. Moment wybrany nieprzypadkowo. Chcieliśmy mieć czas na spokojnie się z nim zapoznać i nawiązać więź. Przeprowadziliśmy też trening czystości i podstawową tresurę. Udało nam się nawet zaliczyć psie przedszkole.
Do pewnych rzeczy przyzwyczailiśmy Sheldona od samego początku. Od małego był uczony, że nie może wchodzić na meble (kanapy, fotele itp.) bez naszego zaproszenia. Nie był nauczony spać z nami w łóżku, co pozwoliło nam uniknąć konieczności wyrzucenia go z łóżka, gdy pojawił się Mały Człowiek. Sheldon znał swoje miejsce i wiedział, że musi poczekać na swoją kolej na głaskanie.
Zaletą tego, że Sheldon trafił do nas już na początku ciąży było to, że w momencie, kiedy schylanie się, żeby ciągle po nim sprzątać było już dla mnie bardzo ciężkie, to nie zdarzały się już wpadki w domu. Unormowała się też częstotliwość spacerów.
Przygotowania do porodu
Tuż przed porodem Sheldon chyba wyczuwał stresy jakie nam towarzyszyły, bo niestety, kiedy zostawał sam np. w czasie wizyt u lekarza, sprawił nam parę dziur w ścianach i obgryzł parę listew.
Zatem kolejną rzeczą jaką warto uwzględnić w czasie okołoporodowym jest to kto będzie się opiekował psem, gdy my nie damy rady. Warto umówić się z kimś bliskim lub sąsiadami, żeby byli w gotowości wyprowadzić psa czy trochę z nim pobyć. Lepiej to zaplanować niż zastanawiać się w drodze do szpitala kto wyprowadzi psa na spacer. Mimo że staraliśmy się przewidzieć i przygotować na jak najwięcej i tak wiele rzeczy nas zaskoczyło. Mimo że Sheldonem opiekowały się osoby, które dobrze zna i bardzo lubi to i tak czuł, że coś się dzieje i psocił.
Pierwsze chwile w domu
Niektóre źródła radzą, żeby jeszcze przed powrotem ze szpitala do domu przynieść psu coś, co pachnie noworodkiem, żeby zapoznał się z nowym zapachem. Nam położna spakowała pieluszki, w które był owinięty Mały Człowiek tuż po porodzie.
Kiedy wchodziliśmy do domu pozwoliliśmy Sheldonowi najpierw z dystansu, a potem już z bliska obwąchać Małego Człowieka. Biedny nie mógł się zdecydować czy bardziej się cieszy z mojego powrotu czy jednak bardziej interesuje go nowy lokator.
Wydaje nam się, że Sheldon niemowlaka traktował jak szczeniaczka. Przy każdej okazji chciał Małego Człowieka oblizywać, dotykać i wąchać. Nie rozumiał czemu niemowlak nie chce się z nim bawić i nie biega za nim ani nie odrzuca mu piłki.
Trudne początki
Oczywiście mimo przygotowań nie wszystko poszło gładko. Sheldon okazał się zazdrosny o czas, jaki poświęcamy małemu człowiekowi. Objawiło się między innymi natrętnym piszczeniem w porach karmienia dziecka. Mix piszczącego psa i płaczu głodnego dziecka zdecydowanie nie działa kojąco na niewyspanych i przemęczonych rodziców. Dodatkowo w tym samym czasie Sheldon obraził się trochę na jedzenie więc piszczał i z głodu i z niedoboru uwagi. Na szczęście jakoś udało nam się przetrwać ten okres i Sheldon przyzwyczaił się do mniejszego zainteresowania, przestał gniewać się na jedzenie i skupił się na poznawaniu Młodego Człowieka. Powoli przyzwyczaił się, że nie jest już najmłodszy w stadzie.
W pierwszych tygodniach staraliśmy się, żeby każdy kontakt psa i dziecka był pod naszą kontrolą. Chcieliśmy upewnić się nie stanie się nic nieoczekiwanego. Mieliśmy więc dziecko oblizane po każdej odsłoniętej części ciała, ale nabraliśmy pewności, że możemy Sheldonowi zaufać.
Szybko okazało się, że Sheldon znalazł pod łóżeczkiem miejsce do drzemania. Kilka razy przyłapaliśmy go jak przeciskał pyszczek między szczebelkami, żeby polizać Małego Człowieka. Słodkie prawda? Słodkie, dopóki nie obudzi się Mały Człowiek i nie trzeba go od nowa usypiać. Co ciekawe płacz dziecka zdaje się Sheldonowi zupełnie w drzemce nie przeszkadzać.
Urlop ojcowski kończy się strasznie szybko i potem młoda mama zostaje sama na polu bitwy. Z dzieckiem i psem, który niekoniecznie odnajduje się w nowej sytuacji. Warto i na ten czas zapewnić sobie pomoc. Nie zawsze stan zdrowia lub choćby pogoda pozwoli w tych pierwszych tygodniach na wychodzenie z maluszkiem. A psu jednak ciężko wytłumaczyć, że ma poczekać ze spacerem.
Mi chwilę zajęło zanim ogarnęłam spacery z wózkiem i z psem. Sheldon z uporem maniaka plątał się pod kołami wózka i szedł zawsze nie z tej strony co trzeba. Do pewnego czasu dziecku jest z grubsza wszystko jedno o której wyjdziemy na spacer. Z czasem jednak zauważasz, że niektóre godziny są lepsze od innych, bo wtedy lepiej albo dłużej śpi, chętniej je czy mniej płacze. Maluch nabiera swojego rytmu i rytm ten trzeba jakoś pogodzić z potrzebami spacerowymi psa i swoim planem dnia (o ile ktoś jeszcze próbuje cokolwiek przy dziecku planować).
Co dalej?
Z czasem jest i łatwiej, i trudniej. Z jednej strony trudniej zrobiło się, kiedy Mały Człowiek trochę podrósł i stał się mobilny. Ciężko w tej chwili powiedzieć czy bardziej trzeba pilnować psa, żeby nie zrobił niechcący krzywdy dziecku czy dziecka, żeby nie zrobiło krzywdy psu. U nas trwa też „walka o terytorium”. Zarówno Sheldon jak i Mały Człowiek roszczą sobie prawo do kojca, który mamy w salonie. Kojec był oczywiście dla dziecka, ale okazał się całkiem fajnym legowiskiem.
Wraz z większą mobilnością dziecka pojawiają się inne problemy. I tak, nasz Mały Człowiek uwielbia miski Sheldona. O ile tę na karmę można zestawiać tylko na czas karmienia tak ta z wodą musi być cały czas dostępna. W związku z tym przynajmniej raz dziennie wyciągamy dziecko z miski z wodą Sheldona. Dopóki pełza powoli można je łatwo dogonić, gorzej jak zaczyna się przemieszczać tak szybko, że nie ma czasu na reakcję
Z drugiej jednak strony teraz pies i Mały Człowiek razem się bawią, ganiają za piłką czy zaczepiają się na swój sposób. Pojawia się problem dzielenia zabawek. Okazuje się, że Sheldon czyha na pluszaki Małego Człowieka, a dziecko jak to dziecko woli wszystko tylko nie swoje zabawki więc uwielbia psie zabawki. Jak wytłumaczyć psu, że te pluszaki nie są jego? Albo jak wytłumaczyć niemowlakowi, że szarpak to nie jest zabawka dla dzieci? Ano właśnie, ciężko to zrobić. Można próbować, można za każdym razem zabierać, tłumaczyć, prosić. Szybko jednak okazuje się, że wtedy przez cały dzień nie robisz nic innego. Ja się poddałam i dla własnego zdrowia psychicznego przyjęłam, że w pewnym zakresie zabawki są wspólne. Lepsze to niż co chwila zwracać uwagę i się stresować. Z czasem udało nam się tego nauczyć Sheldona, które zabawki nie są jego. Czasem zdarzają się jednak sytuacje, że niektóre pluszaki szczególnie wpadają mu w oko i gdy tylko nikt nie patrzy próbuje je podgryzać.
Kilka rad
Część naszych metod się sprawdziła, część nie. Metodą prób i błędów udało nam się zbudować relację między psem a Młodym Człowiekiem. Niżej kilka rad, które sprawdziły się u nas.
Przede wszystkim polecam nauczyć psa, żeby nie szczekał w domu. Jest to przydatne, zwłaszcza jeśli trafi nam się model dziecka o bardzo wrażliwym śnie. Bo tak, da się nauczyć psa, żeby w domu nie szczekał. Oczywiście nie da się zupełnie tego wyeliminować, ale można go nauczyć, żeby nie reagował na każdy dzwonek do drzwi czy ruch za drzwiami ujadaniem. Tylko trzeba to robić od małego i być konsekwentnym.
Dobrze jest nauczyć psa oddawania zabawek i ogólnie tego co ma w pysku. Warto też przetestować jak pies się zachowuje w sytuacji, gdy ktoś mu tą zabawkę odbierze. Chodzi mi o to, żeby uniknąć sytuacji, że dziecko zabierze psu zabawkę a pies zareaguje na to agresywnie.
Jak wspomniałam na początku, warto nauczyć psa, że pewnych miejsc, rzeczy czy mebli ruszać nie może, ułatwi to później dzielenie przestrzeni z małym Człowiekiem. Sami nie jesteśmy pewni czy to nam dobrze wyszło, bo okazało się, że Sheldon szczególnie sobie upodobał jako legowisko matę edukacyjną a później kojec naszego Małego Człowieka. Był bardzo niezadowolony, kiedy musiał ustąpić miejsca prawowitemu właścicielowi. Ale nigdy poza obrażonym pomrukiem nie wykazał żadnych oznak agresji.
I na koniec najważniejsza komenda! „Spadło”. Przydaje się jak tylko Mały Człowiek zaczyna próby z samodzielnym jedzeniem. Jedni próbują z folią malarską, inni wycierają, zamiatają odkurzają a my wołamy „spadło” i chwilę potem jest posprzątane. Teraz Sheldon jak tylko widzi dziecko w foteliku do karmienia zajmuje strategiczną pozycję i wyłapuje wszystko co spada.
A Wy jak sobie poradziliście? Łatwo było czy trudno?
Dzieciaki i psy tworzą świetne duety!
Byłam ciekawa, jak wypadają wspólne spacery, ale najwyraźniej dajesz radę. Podoba mi się pomysł z komendą „Spadło” 🙂
Początki spacerów były trudne, zwłaszcza że był to środek zimy więc czasem ubieranie i rozbieranie zajmowało więcej czasu niż sam spacer… Ale jakoś się wyrobiliśmy 🙂
Ależ macie uroczego tego psa. Wygląda, jak taki lisek pustynny. Choć nie mamy psa, to widzę u innych, jakie korzyści niesie za sobą przebywanie pieska i dzieci w jednym domu. Zwłaszcza te, o których piszesz na końcu. Po jedzeniu maluszka od razu jest posprzątane 😉 Może kiedyś się zdecydujemy, choć to trudne z racji naszych częstych wyjazdów. Ależ ten Wasz piesek cierpliwy. Brawo 🙂
Dziękujemy za miłe słowa 😊
z uwagi na brak zwierzaków nie mamy takich dylematów, ale znam wiele osób, które bardzo dobrze sobie w takiej sytuacji poradzioły
Przy odrobinie chęci wszystko jest do ogarnięcia 😊