Człowiek unieruchomiony to czasu na internety jakoś tak więcej. Może nadrobię trochę zaległości i uda mi się zrealizować przynajmniej część pomysłów na bloga. Zacznę od długo obiecywanego tematu związanego z kosztami utrzymania psa. Piszecie do nas czasem prywatne wiadomości, w których pojawiają się pytania o to ile kosztuje weterynarz.

Okazuje się, że utrzymanie psa to wcale nie jest groszowa sprawa. A przynajmniej jak piesek jest królewski i jak Sheldon, od czasu do czasu coś sobie zrobi.

Ile kosztuje weterynarz dla psa?

Skupię się dziś na kosztach weterynarza, bo pozostałe wydatki mocno zależą od tego, ile właściciel chce wydać na psa (jak to mówią: „sky is the limit”). O innych wydatkach na psa, np. o. tym ile kosztowało nas przygotowanie się na szczeniaka możecie przeczytać >>tutaj<<. Kosztów weterynarza nie da się przeskoczyć i na wizyty chodzić trzeba. Raz częściej, raz rzadziej, ale trzeba. Był taki moment, że my u weterynarza bywaliśmy niemal tak często, jak z dzieckiem u pediatry. Weterynarz witał nas słowami „O matko, co tym razem się stało”?!

Wydatki na weterynarza podzieliłam na stałe jak np. szczepienia, nieobowiązkowe jak np.: kastracja i losowe, czyli takie, na które nie mieliśmy wpływu.

Stałe wydatki

Stałe wydatki to przede wszystkim obowiązkowe szczepienia, które robimy co roku, oraz odrobaczanie. Odrobaczanie ze względu na małe dziecko w domu robimy co trzy miesiące. W sezonie letnim, a raczej w sezonie aktywności kleszczy (który z roku na rok zaczyna się coraz wcześniej i trwa coraz dłużej) dochodzą jeszcze wydatki na tabletki na kleszcze. To koszt również raz na trzy miesiące.
Koszty od stycznia 2019 do lipca 2019 na szczepienia, odrobaczanie, kleszcze: 235zł.

Przeziębienia

Kilka razy zdarzyło nam się, że Sheldon był przeziębiony. Sheldon często bawi się z innymi psami więc przynosi różne paskudztwa „z placu zabaw”. O przeziębieniach co nieco pisałam >>tutaj<<.
W tym roku Sheldon nie był jeszcze chory, ale w zimę 2018/2019 wszystkich nas rozłożyło przeziębienie tak, że i Sheldon zachorował. Weterynarz stwierdził, że to my zaraziliśmy Sheldona. Podobno to prędzej pies zarazi się od ludzi niż odwrotnie. Zazwyczaj przeziębienie to jedna lub dwie wizyty i leki.
Ostatnie przeziębienie Sheldona wymagało aż 3 wizyt u weterynarza i kosztowało nas łącznie 140zł

 

Pies z opatrunkiem, chory pies, weterynarz koszty - Sheldoncorgi.pl

 

Kastracja

 

Na kastrację nie wszyscy się decydują, dlatego nie zaliczam jej do obowiązkowych wydatków. Inne są też koszty sterylizacji w przypadku suczek. O tym, jak kwestia kastracji wyglądała u nas pisałam >>tutaj<<.
Koszty kastracji to sam zabieg, wizyta kontrolna oraz badania przed.
Za wszystko związane z kastracją zapłaciliśmy około 550zł.

 

Męskie sprawy

 

W międzyczasie Sheldon borykał się z problemem z męskim sprawami. Wychodzi na to, że jako niskopodłogowy pies przeziębił się i jakoś tak nie chciało przejść. Sprawę wydłużyło pewnie też to, że dopóki nie było widocznych objawów zewnętrznych (zaczął zostawiać ślady na podłodze) nie zauważyliśmy żadnych zmian w jego zachowaniu. A kto ma w nawyku regularne sprawdzanie psiego przyrodzenia, niech pierwszy rzuci kamień….
Samo leczenie było proste, choć trochę się przeciągnęło. Kilka zastrzyków z antybiotykiem i płukanie Rivanolem załatwiło sprawę. Na wszelki wypadek, by upewnić się, że w środku wszystko w porządku Sheldon miał zrobione jeszcze USG. USG okazało się najdroższą częścią leczenia.
USG u corgi wymaga niestety wygolenia podbrzusza, więc Sheldon wyglądał po tym dosyć mizernie (i trochę śmiesznie).

 

Koszty badań i leczenia: 352zł

 

Złamany palec

 

A tu przypadek, który można zaliczyć właśnie do zdarzeń losowych. Bo jak inaczej określić fakt, że można bawić się tak pechowo, że złamie się palec? Będąc psem! A jednak można.
Sheldon tak się ganiał, że swoim B©FF (Best (CorgiFriend Forever), że złamał palec. Musiał źle skoczyć, a raczej źle wylądować i stało się.

To właśnie po maratonie wizyt związanych z leczeniem łapki weterynarz witał nas słowami „co tym razem się stało?!”.
Do samego rozpoznania konieczne były aż dwie wizyty. Na pierwszej po dokładnym wymacaniu wydawało się, że to tylko jakieś nadwyrężanie, naciągnięty mięsień albo coś w tym stylu. Kiedy jednak nie było żadnej poprawy konieczna była wizyta z prześwietleniem.

Oczywiście, prawa Murphiego zawsze działają w takich przypadkach więc Sheldon popsuł się w weekend, kiedy nie tylko weterynarz przyjmuje krócej, ale też cena wizyty jest większa.
Teoretycznie, po właściwym rozpoznaniu leczenie miało wyglądać tak, że pochodzi z usztywnieniem przez 6 tygodni, wizyta kontrolna raz na tydzień i z głowy.

To by było jednak za proste a Sheldon nie lubi prostych rozwiązań. Więc wizyt mieliśmy więcej, bo nie bardzo podobał mu się opatrunek i go ściągał i niszczył. Deszcz i śnieg na zewnątrz też nie pomagały w zachowaniu go w dobrym stanie…
Jak już nauczyliśmy się sami robić opatrunek, żeby nie kursować ciągle do weterynarza to Sheldonek poszedł o krok dalej i zjadł opatrunek. Więc zamiast wizyty na zmianę opatrunku potrzebna była wizyta na płukanie żołądka.
Samo leczenie przeciągnęło się do prawie ośmiu tygodni i w ostateczności kosztowało nas (razem z płukaniem żołądka) 435zł.

 

Takie o to są corgi przypadki. Pewnie, gdyby Sheldon był kanapowcem większość, z nich by się nie wydarzyła. Jak widać, regularne koszty nie są przerażające, należy też wziąć pod uwagę, że to warszawskie ceny. Duże kwoty zaczynają się jak dzieje się coś nieplanowanego jak np. złamana łapka. Mam nadzieję, że pomoże wam to w podjęciu świadomej decyzji o ewentualnym posiadaniu psa.

 

 

 


https://dlaschroniska.pl/