Trochę chorowaliśmy dlatego mało ostatnio publikujemy, ale udało nam się zebrać siły i coś napisać. Znowu temat dzieciowo – psowy, taki trochę pół żartem, pół serio. Przedstawiamy kilka słów o tym, jak fakt posiadani psa pozwolił nam nie ojojać dziecka. Dziecko i pies pod jednym dachem to niewątpliwie wyzwanie ale warte zachodu.

Korzyści płynące z wychowania dziecka wraz z psem jest wiele. Dziecko rozwija się lepiej, szybciej rozwija zdolności motoryczne, jest bardziej otwarte. Pozytywny wpływ na rozwój malucha jest szeroko udokumentowany.

Dziś chcę opisać kilka spostrzeżeń na temat tego, jaki wpływ wychowanie dziecka z psem wywiera na rodzica. Tych, którzy są dopiero na etapie oczekiwania na dziecko, zapraszam do przeczytania naszego tekstu o przygotowaniu psa na dziecko i początkach obecności malucha w domu >>tutaj<<.

sheldoncorgi.pl - Blog o życiu z corgi, blog o psach

Dziecko i pies w domu

O co właściwie chodzi? Nie od razu sobie to uświadomiłam jednak z perspektywy czasu widzę jak wprawka w wychowaniu szczeniaka pomogła nabrać dystansu do niektórych spraw związanych z wychowaniem Małego Człowieka. Oczywiście nie mam tu na myśli, że wychowuję dziecko tak samo, jak psa. Chcę raczej zwrócić uwagę na pewne podobieństwa, których nie dostrzegamy na pierwszy rzut oka.

Co do zasady… zasady są ważne!

Kiedy Sheldon zamieszkał z nami ustaliliśmy pewne zasady i staraliśmy się ich przestrzegać. Oczywiście działało to z różnym skutkiem. Pewne zasady z czasem ewoluowały. W końcu jak to mówią: „tylko krowa nie zmienia zdania”. Na początku na przykład założyliśmy, że pies nie będzie miał wstępu na meble. Z czasem zasada ta zmieniła się w zasadę: pies nie będzie miał wstępu na meble bez naszego zaproszenia. Jednak wygrała chęć potrzymania psa na kolanach w czasie oglądania filmu.

Przestrzeganie niektórych zasad było dla pieska trudne i niewygodne. Próbował wymuszać, podejmował też próby dominacji i okręcenia nas sobie wokół palca (czy raczej łapki). Manifestował to szczekaniem, piszczeniem i innymi złośliwościami. Jedyną radą na to było ignorowanie pisków i jęków i twarde nasze obstawianie przy swoich decyzjach.

Dlaczego o tym piszę? Bo kiedy nasz Mały Człowiek zrobił się trochę większym Małym Człowiekiem, wszedł w bardzo podobny etap. Dzieci testują rodziców. Próbują wymuszać różne rzeczy płaczem, krzykiem i piskiem. To jest próba sił. Próba, którą bardzo łatwo przegrać ulegając.

Niby wiesz, że dziecku nie dzieje się krzywda, niby wiesz, że ono cię tylko testuje, a jednak ciężko się oprzeć i bardzo łatwo poddać się krzykom. Dzięki temu, że mieliśmy za sobą płacze i piski Sheldona łatwiej nam było i jest przetrwać próby wymuszania przez Małego Człowieka. Może wzrosła nam tolerancja na piski 🙂

Zasady w domu są ważne dla dziecka, bo powodują poczucie bezpieczeństwa. Mimo że nie zawsze dziecko się z nimi zgadza i bardzo często próbuje je testować czy nawet łamać to dzięki zasadom wie czego się w życiu spodziewać. Jak postępować w określonych sytuacjach. I przede wszystkim dziecko wie dzięki zasadom, że rodzicom na nim zależy.

To samo dotyczy psa. Pies musi wiedzieć, że to człowiek jest głową stada. Pies, który wejdzie w rolę głowy stada uważa, że musi się całym stadem opiekować. Często kończy się to np. zbytnią ochroną opiekuna czy domu. Psy przyjmują postawę obronną, gdy do domu przychodzą goście albo gdy ktoś wchodzi w kontakt z właścicielami.

sheldoncorgi.pl - Blog o życiu z corgi, blog o psach

Nie, nie, nie…

Ile razy dziennie powtarzasz przy dziecku słowo „nie”, Pewnie nawet nie jesteś w stanie zliczyć. Cóż, wierz lub nie, przy szczeniaku jest tak samo. Dzięki Sheldonowi przećwiczyliśmy mówienie nie, nie, nie. Dzięki takiej wprawce łatwiej znieść ciągłą konieczność mówienia nie, nie, nie. Wzrósł mi próg cierpliwości i ciągle nie, nie, nie jest łatwiejsze.

Ojojoj

Od początku staraliśmy się psa zbytnio nie ojojać. Nie cackać się z nim za bardzo, nie rozczulać, gdy stanie się jakiś drobiazg (małe zadrapanie czy upadek). Ot, pozwalać na bycie psem. Musi się wybrudzić, wyszaleć, czasem troszkę poobijać czy porozrabiać. A jak sam się nie przewróci to się nie nauczy, że lepiej czegoś nie robić. Oczywiście to wszystko w granicach zdrowego rozsądku, nie pozwalamy by zrobił sobie krzywdę lub robił coś bardzo ryzykownego.

A dziecko musi być dzieckiem więc takie samo podejście przyjęliśmy przy Małym Człowieku. Staramy się nie reagować przesadnie, gdy upadnie lub czegoś się wystraszy. Sprawdzamy, czy nic się nie stało, uspokajamy i jeśli to kwestia strachu, a nie urazu to staramy się przekonać

Małego Człowieka, że nie stało się nic strasznego i może się dalej bawić. Zazwyczaj w takiej sytuacji pierwszym odruchem rodzica jest nadmierna troska. A nadmierna troska może potęgować uczucie strachu. Więc nieważne jak bardzo w środku się przejmujesz na zewnątrz musisz zachować, choć pozory spokoju.

A jakie są Wasze doświadczenia? Pies i dziecko to świetny układ czy niewypał? Jak to widzicie?