Nie jestem weterynarzem, więc nie chcę pisać o medycznych wskazaniach i zaleceniach dotyczących kastracji. Za wcześnie też, żeby na własnym przykładzie opisać, czy wpłynęła ona na zachowanie Sheldona. Dziś chcę opisać z punktu widzenia właściciela jak przygotować psa do tego zabiegu, czego się spodziewać w tym czasie a o czym nie pomyśleliśmy. Jeśli jednak szukasz informacji o medycznym aspekcie kastracji psa to na samym końcu znajdziesz zbiór linków na ten temat.

Jak się przygotować do kastracji psa?

Czas od decyzji o zabiegu do jego wykonania jest raczej krótki. U nas był głównie zdeterminowany możliwością wzięcia wolnego w pracy. W klinice, do której chodzimy z Sheldonem, czas oczekiwania na zabieg jest bardzo krótki. Nie mieliśmy żadnych problemów z terminami. Większość osób, gdy planuje taki zabieg u psa to wybiera termin, gdy kilka dni może spędzić z nim w domu. Wydaje się to dobrym pomysłem, bo pierwsze dni po zabiegu nie są dla psa zbyt łatwe i mógłby sobie w stresie zrobić krzywdę.

Do zabiegu nie trzeba psa jakoś specjalnie przygotowywać. Przed zabiegiem Sheldon miał pobraną krew. W jego przypadku nie było konieczności robienia USG, ale w niektórych przypadkach jest to zalecane. W dzień zabiegu pies musi być na czczo. Tyle z przygotowań. No, prawie tyle. Do kastracji Sheldon musiał zostać ogolony. Niby nic strasznego, ale odrastanie sierści swędzi no i przez kilka miesięcy (bo tyle mniej więcej trwało odrośnięcie sierści do pierwotnego stanu) śmiesznie wyglądał.

Kastracja

Sam zabieg trwa około godziny, dwóch. My już mniej więcej po godzinie otrzymaliśmy telefon, żeby przyjechać już po Sheldona. W lecznicy ledwo poznał swojego pana, który przyjechał go odebrać. Ciągle był pod wpływem znieczulenia i leków, trochę mu się łapki plątały i ledwo ogarniał rzeczywistość. Po powrocie do domu nadal był oszołomiony i wyraźnie zestresowany. Jak tylko leki przeciwbólowe przestawały działać zaczął płakać, piszczeć. Biedny nie mógł znaleźć sobie miejsca, nie wiedział jak się ułożyć, żeby jak najmniej go bolało a kołnierz go przerażał. Nie mógł w nim wejść do żadnej swojej kryjówki (Sheldon chowa się pod kanapę, pod łóżeczko dziecięce i w tym podobne, trudno dostępne miejsca a kołnierz mu to uniemożliwił. To chyba spotęgowało jego strach jeszcze bardziej. Za dużo rzeczy zmieniło się naraz.

Wyświetl ten post na Instagramie.

Post udostępniony przez 🐾 Sheldon the Corgi 🐾 (@sheldoncorgi)

Pierwsze dni po zabiegu

Popołudnie po zabiegu i pierwsza noc były najgorsze. Sheldon piszczał praktycznie cały czas. Trudno nawet określić czy bardziej piszczał z bólu, czy ze stresu, czy ze strachu przed kołnierzem. Bał się na początku kołnierza bardzo. Ile razy udało mu się przysnąć na chwilę, poruszył się i kołnierz w coś trafił i płacz od nowa. Skończyło się to tym, że spałam z nim na podłodze, żeby go trochę uspokoić, ale to też pomagało na krótkie chwile. Inaczej chyba żaden z domowników nie zmrużyłby oka tej nocy. Nie przewidzieliśmy, że reakcja Sheldona na kołnierz będzie aż tak ciężka. Może inny kołnierz, nie taki zwykły klosz trochę by mu to ułatwił. No ale jak to mówią, mądry człowiek po szkodzie i już się nie dowiemy.

Pierwsze dni po kastracji były ciężkie. Pies musiał przyzwyczaić się do ograniczeń związanych z kołnierzem, miał jeszcze momenty, gdy dopadał go ból. Trudno mu było znaleźć miejsce. Kołnierz zdejmowaliśmy my do jedzenia. Z czasem też zaczęliśmy mu zdejmować, jak wiedzieliśmy, że będziemy mogli go pilnować na każdym kroku. To trochę pomogło. Dzięki temu pospał trochę lepiej, a to bardzo potrzebne przy rekonwalescencji. Niektóre psy po kastracji nawet robią pod siebie. Sheldon na szczęście nie miał takich problemów, jedyna niedogodność, jaką napotkaliśmy to brudne ślady na podłodze po lekach, którymi był wysmarowany, Sheldon jest zabawowy więc najchętniej wybawiłby się z każdym napotkanym na spacerze psem.

Próbowaliśmy spacerów i z kołnierzem i bez. W porach, gdy szansa na spotkanie innych psów na spacerze była większa wychodziliśmy z kołnierzem. Dla innych właścicieli był to jasny sygnał, żeby nas ominąć. Gdy byliśmy bez kołnierza to trudniej było unikać psów i Sheldon do nich ciągnął, żeby się pobawić. Zwłaszcza w pierwszych dniach należało uważać na ranę i nie nadwyrężać jej w zabawie, Dodatkowo inne psy też chciały ją obwąchiwać i wylizywać więc prościej unikać kontaktu.

Na szczęście na Sheldonie wszystko goiło się jak na psie i już po 10 dniach było po sprawie. Na kontrolę poszedł i wrócił na pieszo bez problemu 5 km. Kontrola poszła świetnie, weterynarz pozwolił na wycieczkę na psi plac zabaw więc w drodze powrotnej zaliczyliśmy jeszcze wybieg dla psów.

Wyświetl ten post na Instagramie.

Post udostępniony przez 🐾 Sheldon the Corgi 🐾 (@sheldoncorgi)

Na koniec linki do stron na temat medycznego aspektu kastracji: